9 kwietnia, 2020

Mogłoby się wydawać, że skoro Święty Graal pokolenia Y – home office, jest towarem tak na co dzień reglamentowanym, to przy okazji kwarantanny spadł na nas deszcz szczęścia. Czy aby na pewno?

Po pierwszym szoku spowodowanym faktem, że można cały dzień spędzić w piżamie (nie polecam) i nie trzeba wstawać bladym świtem, żeby dojechać do pracy (polecam), bo praca już tu jest, przyszła rzeczywistość przybierająca formę nudzących się w domu dzieci, domowej bieżączki, zadań rozlewających się na więcej niż osiem godzin, braku wygodnych krzeseł i w końcu odcięciu od kawy ze współpracownikami.

Jak to przetrwać?


Łapcie alternatywny poradnik Home Office z listą najczęściej występujących przeszkód i gotowych (no powiedzmy ;)) rozwiązań.

Problem 1 – Praca z dziećmi aka kot na mnie leży

Kto próbował pracować z interaktywnym i spragnionym uwagi rodzica kilkulatkiem, który przechodzi fazę napadów złości, bez pomocy dziadków/opiekunek/środków przymusu bezpośredniego, ten może ze mną przybić piątkę, a potem wspólnie zapłakać nad naszym losem. Ale żeby nie było, że wpadam w “madkizm” – to samo tyczy się każdego sublokatora, który nie do końca ogarnia pojęcie granic, czy mówimy o partnerze życiowym czy o nadaktywnym kocie, który nie rozumie słów “Nie na klawiaturze!” i “Połóż się wreszcie!”.

Możliwe rozwiązania:

  • Dla ludzi typu matka: jedną ręką budujecie pałac dla kurczaków z LEGO®, drugą wpisujecie taski do Nozbe, trzecią odpisujecie na maile, a czwartą przeganiacie kota z klawiatury, zastanawiając się czy Wasze życie już zawsze będzie tak wyglądało.
  • Dla najbogatszych: wyznaczacie przestrzeń do pracy na ostatnim piętrze swojej willi. Budujecie wyjątkowej urody domowe biuro wyposażone w designerskie meble, łazienkę i lodówkę (lodówka i łazienka są wyjątkowo ważne strategicznie). Teraz od łaknącej kontaktu rodziny oddzielają Was drzwi z zamkiem, schody, fosa z krokodylami i żywopłot. Nie ma to jak praca zdalna.
  • Dla zdalnych ninja: mam tu doskonały sposób polecany przez wielu mądrych i szybko reagujących na epidemię panów (serio, nie słyszałam żadnej kobiety, która by to podtrzymała) – wydzielacie sobie przestrzeń a’la economy class. Może to być biurko w rogu Waszej kawalerki (tak, według badań Habitat for Humanity Polacy wciąż mieszkają w zbyt niskim metrażu) albo nawet fotel, który stanie się Waszym centrum dowodzenia, do którego od ósmej do szesnastej rodzina nie ma wstępu. W sytuacjach krytycznych przyczepiacie sobie plakietkę z napisem “Pracuję”. UWAGA: nie działa w przypadku nieumiejących czytać dzieci i zwierząt. Jak się nad tym dobrze zastanowić to na starsze dzieci i dorosłych też nie działa. Działa za to praca wieczorami, gdy dzieci już śpią. Jasne, wymaga to zmiany przyzwyczajeń (swoich, domowników i współpracowników), ale profit jest podwójny: brak Waszej frustracji przekłada się na lepsze relacje z bliskimi i jest szansa, że bez ciągłego rozpraszania wykonacie wszystkie zadania w krótszym czasie. Jeśli Wasz pracodawca nie wyobraża sobie, że możecie nie być dostępni od ósmej do szesnastej, podsuńcie mu tekst o pracy asynchronicznej. Nie możemy też zapominać o tym, że we współczesnych rodzinach zwykle pracują dwie osoby i tego rodzaju rozwiązanie może się okazać zwyczajnie niezbędne ze względu na konieczność sprawowania opieki nad dziećmi. Przedyskutujcie wspólnie jak podzielicie się dobą, by każde z Was mogło spokojnie wypełniać swoje obowiązki. Może jest szansa ustawić spotkania prowadzone przez Hangouts czy Zoom o nietypowych porach? W końcu Wasi klienci i współpracownicy też mają rodziny podlegające kwarantannie. Jasne, to wszystko brzmi jakby wymagało długiego planowania, ale wystarczą udostępnione kalendarze, narzędzia do zarządzania zadaniami i stara dobra komunikacja werbalna, a wiele rzeczy stanie się o wiele łatwiejszych.

Problem 2 – Wyzwania życia codziennego

Zwykle wychodzicie z domu rano, wracacie późnym popołudniem i szczerze mówiąc nie interesuje Was czy koszowi na pranie trochę się przypadkiem nie ulewa, ale nie teraz. Teraz otoczeni rzeczami do prania/praniem wiszącym na suszarce już tydzień, zalegającym po kątach kurzem, pękającej farbie na ścianie za szafą, książkami do poukładania według uniwersalnej klasyfikacji dziesiętnej po prostu nie jesteście w stanie się skupić.

Możliwe rozwiązania:

  • Dla ludzi typu koń: zakładacie ogłowie z klapami. Nie widzicie nic poza monitorem.
  • Dla prezesów: zadania delegujecie do partnera i dzieci żeby to wszystko za Was ogarnęli.
  • Dla zdalnych ninja: znów z pomocą przychodzi Nozbe. Wpisujecie tam nie tylko zadania z pracy, ale i te prywatne. Każdemu z nich można przypisać datę i godzinę realizacji, a nawet czas trwania i priorytet. Tym sposobem łatwo stwierdzicie, co wymaga najpilniejszej interwencji, a co spokojnie może poczekać na mniej wymagający logistycznie czas. Może czas przeprosić się z instrukcją pralki i przeczytać sekcję o wbudowanej funkcji opóźnienia prania lub zaopatrzyć się (oczywiście przez Internet) w inteligentne wtyczki? A może po prostu jesteście w stanie połączyć przyjemne z pożytecznym i prace koncepcyjne wykonywać w trakcie ćwiczeń lub prasowania? Oczywiście nie namawiam do multitaskingu, ale czy nigdy podczas treningu, prania czy sprzątania nie wpadliście na genialny pomysł? W końcu te czynności nie wymagają szczególnej koncentracji. 

Problem 3 – Work life balance – kiedy home myli się z home office

Twoje dziecko ciągle czegoś chce, partner też co chwila przychodzi z “tylko jednym pytankiem”, czujesz, że nie skupiasz się na zadaniach jak trzeba, więc dławiąc się wyrzutami sumienia przeciągasz pracę o 15/30/120/240 minut. Odpisujesz tylko na jeszcze jednego maila. Tylko zerkasz na Slacka.

Możliwe rozwiązania:

  • Dla ludzi typu Ned Stark: kiedy partner rzuca Wam krzywe spojrzenia, że znów pracujecie więcej niż osiem godzin, angażujecie go w swoje zadania opowiadając zabawne anegdotki o współpracownikach. Ani się obejrzy, jak będzie w tym z Wami po uszy. Jeśli i to nie zadziała robicie przekierowanie do poczty służbowej na smartfona, instalujecie tam też sobie SlackaZooma, udajecie, że gracie w Pokemony… i przygotowujecie się na zimę we własnym związku. Zaciskacie jednak zęby, przybieracie formę przetrwalnikową i obiecujecie sobie, że jak kwarantanna się skończy to pojedziecie na długie wakacje/długą terapię celem podreperowania relacji. Dalej odpisujecie na maile przy obiedzie.
  • Dla bankierów: równo o 16:00 wkładacie laptopa i telefon służbowy do sejfu, który otworzy się dopiero o 8:00 następnego dnia. Jeśli nie macie takiego sejfu patrzcie punkt niżej.
  • Dla zdalnych ninja: Dobra, żarty na bok bo to chyba jeden z najpoważniejszych wymienionych problemów, który wymaga od Was sporo dyscypliny wewnętrznej. Przede wszystkim wybierzcie jakieś konkretne, naprawdę wygodne miejsce do pracy w mieszkaniu. Może to być wspomniany fotel, biurko lub stół w kuchni. Jedyne ograniczenie: łóżko jest strefą absolutnie zakazaną. Chyba nie chcecie żeby tuż przed snem albo w trakcie romantycznego wieczoru nawiedzały Was wspomnienia rozmów z klientami, twarzy kolegów z pracy, albo myśli o czekających zadaniach? Zgodziliśmy się już, że praca po przysłowiowej szesnastej może okazać się nieunikniona. Trzeba jednak pilnować by suma przepracowanych godzin nie przekraczała znacząco ustawowych ośmiu. Możecie do tego wykorzystywać notesy, apki do zarządzania czasem i zadaniami albo zwykły budzik; cokolwiek dla Was działa, będzie dobre. Chodzi nie tyle o zasady, co o prosty fakt, że przepracowani jesteśmy mniej kreatywni i produktywni. Nie pomaga, że od przeszło dwóch tygodni siedzimy w zamkniętej przestrzeni*, co jest dla większości z nas sytuacją bardzo nienaturalną. Nie utrudniajcie sobie tego, bądźcie dla siebie samych dobrzy i nie zapominajcie o muzyce, kawie i nawodnieniu 🙂

* Pamiętajcie, że COVID-19 unosi się w powietrzu do 30 minut, a zarażać mogą osoby znajdujące się nawet 4,5 metra od nas, więc spacery po mieście to nienajlepszy pomysł.

Inne artykuły tęgo autora

Ania
29 grudnia, 2020
Ania
16 grudnia, 2020
Ania
19 maja, 2020